Z wielkim współczuciem wszystkim okradzionym przez ZUS i poszkodowanym
przez polskie sądownictwo. Z własnego doświadczenia wiem, że jest to powolne
wykańczanie człowieka.

czwartek, 20 czerwca 2013

Małe państwo - duża demokracja, duże państwo - żadna demokracja


Kiedy Polska będzie Polską? 

     „Jestem świadomy swojej odpowiedzialności politycznej” – powiedział premier Petr Nenczas po korupcyjnym skandalu jaki wybuchł u naszych południowych sąsiadów, po czym dodał: „Żadna funkcja polityczna nie jest dożywotnia” i… zapowiedział podanie się do dymisji. Najpierw co prawda próbował owijać w bawełnę i obracać kota ogonem twierdząc, że żadnej winy nie ponosi, ma poparcie większości swojej partii i „nie ma zamiaru zastanawiać się nad rezygnacją”, ale szybko zmienił zdanie kiedy jedną z aresztowanych okazała się szefowa jego biura, Jana Nagyova, według czeskich bulwarówek pełniąca również funkcję osobistej kochanki.
     Afera światło dzienne ujrzała w sobotę, kiedy to ostrawski sąd wydał nakaz aresztowania pięciu najbliższych współpracowników premiera, którym zarzuca korupcję i nadużycie władzy – Nagyova miała „załatwić” trzem posłom do czeskiego parlamentu (Petrowi Tluchorzowi, Ivanowi Fuksy, Markowi Sznajdrowi) intratne stanowiska w radach nadzorczych państwowych spółek pod warunkiem, że ci zrzekną się mandatu przed ubiegłorocznym głosowaniem nad reformą podatkową, co uchroniło rządzącą partię przed utratą większości parlamentarnej (wymienieni deputowani byli reformie przeciwni). Pozostali aresztowani to wymienieni już Petr Tluchorz i Ivan Fuksa, oraz Ondrej Palenik (były szef wywiadu) i Roman Boczek (były wiceminister rolnictwa). Na Paleniku i Nagyovej oprócz zarzutu korupcji ciąży jeszcze oskarżenie o wykorzystanie wywiadu wojskowego do śledzenia żony premiera, Radki, celem jej zdyskredytowania – czyli, mówiąc wprost, służby szukały na nią haków, co zlecić miała właśnie Nagyova (stąd podejrzenie, że łączy ją z premierem coś więcej, niż tylko praca).

Tymczasem w Polsce:
     Posłanka, którą przyłapano na wzięciu łapówy okazuje się być niewinną, bo wysoki sąd uznał, że służby nie mogą stosować prowokacji…
     Minister baluje w drogim klubie z biznesmenami obsługującymi rządowe kontrakty…
     Pani minister defrauduje sześć milionów dofinansowując komercyjny koncert…
     Rzecznik rządu spotyka się pod śmietnikiem z właścicielem gazety, który informuje go o zdobytych przez zatrudnionego w niej dziennikarza informacjach dla tegoż rządu niekorzystnych, co skutkuje wywaleniem dziennikarza z roboty…
     Krewni i znajomi królika dostają posady w rządowych agencjach i państwowych spółkach…
     Ministrowie i marszałkowie przyznają sobie gigantyczne premie z publicznych pieniędzy „bo im się należy”…
     Prominentny poseł partii rządzącej ogłasza w telewizji, że milion osób, które podpisały się pod wnioskiem o referendum to nie naród…
     Z ministerstwa finansów wyciekają dane podatników…
     Przychylne rządowi media otrzymują od tegoż gigantyczne kontrakty reklamowe…
     Służby na potęgę inwigilują obywateli i nękają obywateli organizujących antyrządowe protesty…
     Prokuratury, skarbówki i sądy traktują ludzi, którym udało się odnieść sukces jak potencjalnych przestępców pozbawiając ich dorobku całego życia…
     Posłowie partii opozycyjnej planują w Sejmie Rzeczypospolitej zorganizować urodzinową fetę komunistycznemu zbrodniarzowi…
     Minister w rządzie przyjmuje patronat nad paradą dewiantów…
     A premier z uśmiechem na twarzy mówi, że nic się nie stało. Wymiar sprawiedliwości kolejno umarza postępowania. Usłużni dziennikarze wylewają tony wazeliny przeprowadzając wywiady z członkami rządu i oskarżają swoich mniej usłużnych kolegów po fachu o branie kasy od partii opozycyjnej… i tak dalej, i w ten deseń.
     Ile jeszcze wody musi upłynąć w Wiśle, Odrze i Bugu by w dużym, środkowoeuropejskim kraju aspirującym do europejskiej elity standardy sprawowania władzy choć trochę zbliżyły się do tych, jakie prezentuje jego mały sąsiad? Ile jeszcze czasu minie zanim sprzedajni włodarze wszystkich szczebli, którzy swoje stanowiska traktują jak prywatne poletka i sposób na ustawienie się wylądują tam, gdzie ich miejsce – w mamrze? Kiedy wreszcie medialne gwiazdy, które zamiast informować i patrzeć władzy na ręce bawią się w tejże władzy propagandystów przestaną być autorytetami i wyroczniami? Jak długo jeszcze trwać będzie w moim kraju dziwny ustrój, dla żartu zwany demokracją parlamentarną, a w rzeczywistości będący hybrydą feudalizmu, oligarchii i nie do końca ukatrupionego PeeReLu?
     Podczas jubileuszowej opolskiej gali Jan Pietrzak śpiewał: „Żeby Polska była Polską”, a wraz z nim cały niemal amfiteatr. A ja mam ochotę zapytać: kiedy Polska będzie Polską? Kiedy wreszcie…
 
Napisane przez: Alexander Degrejt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate